Strona główna | Mapa serwisu | English version  
 
SFINDING & CFINDING
opisy
sfinding > opisy
W poszukiwaniu armaty 12.10.2006
Wiemy, że pomiędzy Redłowem a Gdynią znajduje się co najmniej jedno duże nieużywane działo. Prawdopodobnie pozostałość po baterii ochrony wybrzeża. Nie znamy jego dokładnej lokalizacji.
Wyruszamy o godz. 20:30 z parkingu przy szpitalu w Redłowie. Jest ciepła noc, niebo pokryte jest gęstymi chmurami. Poruszamy się przez las, przy świetle latarek, szeroką szutrową drogą. Wkrótce droga się zwęża i słyszymy szum morza. Wychodzimy na plażę. Z jednej strony widzimy światła Gdańska i Sopotu z drugiej Gdyni.
Idziemy brzegiem i dochodzimy do umocnionej betonowym murem skarpy. To wskazówka, iż działo może znajdować się w pobliżu.
Rozpoczynamy wspinaczkę po bardzo stromym porośniętym lasem zboczu. Częściowo na czworaka. Po kilku minutach wchodzimy na wzgórze. Dookoła las. Wpisujemy do GPSa pozycję. (GPS służy wyłącznie do nanoszenia pozycji, nie używamy go w celu orientowania się w terenie). Ruszamy w kierunku północno-zachodnim. Po chwili dostrzegamy działo. Widzimy potężny betonowy bunkier w kształcie koła. Na jego środku umiejscowione jest działo. Długa lufa sterczy niemal pionowo w górę. Na tablicy znajduje się informacja, że to działo nr 4.
Wchodzimy do otwartych pomieszczeń w bunkrze. Widać pozostałości systemu transportowania pocisków. Odbywało się to za pomocą specjalnych stołów z rolkami oraz wind łańcuchowych. W jednym z pomieszczeń ktoś za pomocą szablonu zapisał całą ścianę sentencją „KOCHAM CIĘ”. Wychodzimy na zewnątrz i robimy zdjęcie.
Ruszamy na poszukiwanie kolejnego działa. Po chwili natykamy się na płot zabezpieczony drutem kolczastym. Dostrzegamy tablicę z napisem w czterech językach: polskim, angielskim, niemieckim i rosyjskim, z informacją, że jest to teren wojskowy i wstęp jest surowo zabroniony. Widać, że płot jest na bieżąco sprawdzany i łatany.
Dochodzimy do krańca skarpy, z której rozciąga się widok na Zatokę Gdańską. Zauważamy światła na horyzoncie. Choć jest to krótki odcinek bierzemy je za światła z półwyspu Hel, domniemając, że reszta ukryta jest w chmurach. Po chwili zauważamy, że półwysep Hel odpływa sobie na północny wschód.
Na niebie pojawia się UFO w pomarańczowym kolorze. Po chwili identyfikujemy je, jako przeświecający prze chmury księżyc. Od tej chwili jest to już IFO.
Wracamy do płotu ogradzającego teren wojskowy. Idziemy wzdłuż niego. Teren poprzecinany jest betonowymi tunelami. Zazwyczaj są to krótkie odcinki, które można przeświecić latarką na wylot. Zastanawiamy się nad przeznaczeniem tych konstrukcji.
Idziemy dalej wzdłuż płotu po pagórkowatym terenie. Po chwili słyszymy czyjeś kroki. Gasimy latarki. Kroki słychać coraz bliżej; widzimy błysk latarki. Najwyraźniej komuś kończą się baterie, bo światło jest żółte i słabe. Latarka gaśnie. Osoba porusza się po drugiej stronie płotu. Aby nie zostać podejrzanym o szpiegostwo, włączamy latarki. Słyszymy szczeknięcie psa. Obok nas, jednak po drugiej stronie płotu, przechodzi żołnierz z psem. Ruszamy dalej.
Widzimy światła i po chwili zbliżamy się do mocno oświetlonej jednostki wojskowej. Nie znamy jej przeznaczenia.
Niemal wpadamy na grupę gargulców znajdującą się przy drodze. To czterej mężczyźni, siedzący na pniu i w milczeniu nas obserwujący. Przechodzimy obok nich bez słowa. Nie wiadomo, kto jest bardziej zdziwiony my, czy oni.
Dochodzimy do bramy wejściowej jednostki. Zaczyna się miasto. Wracamy ulicami do punktu wyjścia. Jest godzina 22:00 gdy tam docieramy.



Tak, niewiele widać...
To jest stopka